Pierwsze spotkanie w ramach cyklu społecznego dotyczące bezdomności przyciągnęło wiele osób, również nowych. Nasz gość, pan Janusz Smura, temat bezdomności zna od podszewki – sam żył na ulicy przez 20 lat. Obecnie pracuje jako streetworker, pomagając nie tylko w kraju, ale i za granicą, na przykład londyńskim City. Jak sam stwierdza, nie można nikogo zmusić, żeby przyjął pomoc.
Często osoby, które niejako „wrosły” w życie ulicy, nie wyobrażają sobie zmian. Dzień upływa im na poszukiwaniu jedzenia, zdobycia lub zarobienia na używki, znalezienia miejsca do spania. Zadziwiające, jak wielką potrafią się wykazać zaradnością i kreatywnością. Różne są przyczyny, które skierowały ich kroki na ulicę – w przypadku pana Janusza były to: choroba i śmierć żony, kryzys gospodarczy i ucieczka w alkohol.
Praca na ulicy
Praca streetworkera nie jest łatwa, wymaga nawiązania relacji z osobą bezdomną. Pomaga znajomość specyficznego języka, na przykład wiedza o tym, czym są „peweksy”, co to znaczy „chodzić na klamki”, gdzie leży „pułkownik”, a gdzie „generał”. Podczas swojego dyżuru streetworker wychodzi do ludzi bezdomnych, stopniowo zdobywa ich zaufanie i stara się pomóc. Dużą rolę odgrywają: policja i straż miejska, z którymi streetworkerzy współpracują, wymieniając się informacjami na temat miejsca pobytu osoby w potrzebie i jej stanu. Czasami streetworker pomaga znaleźć ośrodek terapeutyczny, radzi gdzie zasięgnąć pomocy, przynosi bandaże czy lekarstwa. Najwięcej satysfakcji przynoszą widoczne po rozmowie ze streetworkerem małe zmiany na lepsze, takie jak ogolenie się lub założenie czystej odzieży.
Historią życia naszego gościa można by obdzielić kilkoro osób. Wydawałoby się, że tak liczne cierpienia są po ludzku bezsensowne, a jednak dzięki nim zmieniło się życie wielu osób którym pan Janusz pomógł. To pokazuje, że Pan Bóg potrafi wyprowadzić dobro z naszych życiowych dolin, w których z różnego powodu się znaleźliśmy.
Czy powinno się dawać pieniądze?
Pokaz krótkiego filmu opartego na wypowiedziach osób mieszkających na dworcu i podróżujących Poznaniaków pobudził słuchaczy do refleksji. Pośród wielu pytań do naszego gościa padło między innymi co my możemy zrobić dla napotkanej osoby bezdomnej? Czy powinniśmy dawać jej pieniądze? Jeżeli naprawdę chcemy pomóc, to zdecydowanie nie jest to dobry pomysł. Lepszym rozwiązaniem będzie kupno bułki, obiadu czy skierowanie osoby potrzebującej do któregoś z punktów wydających jedzenie, których w naszym mieście jest wiele. Codziennie rano jest wydawane śniadanie przez oo. Franciszkanów przy placu Bernardyńskim, działają jadłodajnie Caritas przy ulicy Łąkowej, Niegolewskich i Ściegiennego. Można również zadzwonić do miejskich pracowników socjalnych – na ul. Karpiej mieści się Dział Pomocy Osobom Bezdomnym, tel. 61 824 02 05. W sytuacjach kryzysowych, np. gdy widzimy osobę której grozi zamarznięcie należy dzwonić do Straży Miejskiej (tel. 986).
Trudno powiedzieć, jaki procent osób wychodzi z bezdomności, ale w wielu przypadkach wszystko musi zacząć się od leczenia uzależnienia. Jest to początek długiej drogi. Ważne jest aby mieć zajęcie na początku życia w trzeźwości. Takim zajęciem dla pana Janusza stał się Teatr Bezdomnych zdobywający nagrody na festiwalach. Pasja i pomoc życzliwych osób takich jak Krystyna Feldman pomogły mu wyjść na prostą. Teraz sam część swojego czasu wolnego ofiarowuje na rzecz innych, będąc wolontariuszem na Campingu Orzechowo, prowadzonego przez fundację Barka. Serdecznie zapraszamy wszystkich do wypoczynku w tych terenach!