„Idę łowić ryby” – powiedział Szymon Piotr. A jego towarzysze dodali: „Idziemy i my z tobą”. Po trzech latach kroczenia za Jezusem, towarzyszenia Mu podczas dokonywania cudów, ostatniej wieczerzy i doświadczeniu zmartwychwstania, uczniowie postanowili powrócić do tego, co robili, zanim spotkali Pana. Być może poczuli się zniechęceni. A może teraz, w wirze codzienności, historia, którą przeżyli, zaczęła wydawać im się lekko nierealna?
Na ostatnim spotkaniu rozważaliśmy słowa Ewangelii wg św. Jana – spotkanie zmartwychwstałego Jezusa z uczniami nad Morzem Tyberiadzkim. Po przeczytaniu Pisma dzieliliśmy się w mniejszych grupach swoimi wnioskami, co pomogło każdemu z nas spojrzeć na tekst z innej perspektywy.
Gdy uczniowie wracali po męczącej nocy, podczas której nie udało im się złowić ani jednej ryby, Jezus, podobnie, jak w dniu, w którym powołał św. Piotra, pojawił się na brzegu. I po raz drugi poradził im, by ponownie zarzucili sieci. Każdy doświadczony rybak wiedział, że połów o poranku nie może zakończyć się powodzeniem. Okazało się, że warto jest zaufać Panu, nawet jeśli Jego słowa przeczą zasadom logiki.
Po połowie Pan Jezus zaprosił wszystkich na krzepiące śniadanie. Rozpoczął też rozmowę z Piotrem: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?” Wcześniej święty Piotr bardzo żałował, że zaparł się swojego Mistrza. Prawdopodobnie czuł, że zawiódł na całej lini i że sytuacja jest już nie do naprawienia. Pan Bóg, wychodząc z przebaczeniem i pokazując Piotrowi nową drogę, pokazał, że upadek człowieka nie musi być ostateczną klęską.