Czy przeciwieństwa naprawdę się przyciągają? Jak odróżnić emocjonalne uwikłanie od wielkiej miłości? Na spotkaniu w miniony czwartek gościliśmy panią Bognę Białecką – psychologa z wieloletnim doświadczeniem, trenerkę biznesu i autorkę książek o relacjach, związkach oraz rodzinie.
Razem z panią Bogną przyjrzeliśmy się trudnościom w budowaniu związków i dostaliśmy kilka skutecznych rad, kiedy warto postawić granice. Poznaliśmy też szereg kryteriów, przez które warto „przesiać” relację, by upewnić się, że nie pociągnie nas we współuzależnienie lub złudzenie różowych okularów.
Granice chronią duszę i emocje. Są linią oddzielającą to co moje od tego co należy do drugiej osoby. Mogą być emocjonalne (gdy podczas pierwszej randki z nowo poznaną osobą decyduję się nie odpowiadać na szczegółowe pytania o wcześniejsze związki) lub fizyczne (kiedy przestaję zgadzać się na spotkania, dopóki druga osoba nie zmieni swojego postępowania, które ewidentnie jest dla mnie nie do zaakceptowania).
Granice nie mają nic wspólnego z barierami i sztucznym odgradzaniem się, które uniemożliwia budowanie relacji. Są pomocą w tworzeniu związku, bo dzięki nim obie osoby mogą czuć się ze sobą dobrze. Granice porządkują relację i chronią nas, informując o tym, kiedy zaczynamy czuć się niezręcznie i niekomfortowo. Pomagają stworzyć zdrowy dystans – tak duży lub tak mały, na jaki sami pozwolimy w zależności od swojego usposobienia i potrzeb.
Jakie są „objawy” przekraczania granic? Informują o nim przede wszystkim nasze odczucia. Warto wsłuchać się w nie i zadać sobie kilka pytań. Czy żyję swoimi emocjami, czy też otrzymuję je od drugiej osoby i zarażam się tym, co ona aktualnie czuje? Czy potrafię wyrażać swoje potrzeby? A może szybko spycham je z powierzchni świadomości i jestem gotów poświęcić je dla dobra związku lub z obawy, że druga osoba będzie niezadowolona?
W zakochaniu zaciera się racjonalne myślenie. Zaczynamy patrzeć na świat przez pryzmat emocji a chemia towarzysząca zwłaszcza początkom związku skutecznie zaciera obiektywny ogląd sytuacji. Warto wówczas zwrócić się do zaufanych nam osób: przyjaciół, rodziców, kierownika duchowego. To oni mogą nam wskazać, czy coś, co niepokoi (a może nie niepokoi a powinno), rzeczywiście jest przekroczeniem granic.
Zdrowy związek można porównać do kanapki. Jej najważniejszą treść – ser i szynkę stanowią Ona i On. Aby kanapka była kanapką, niezbędny jest jednak również chleb – czyli przyjaciele, do których On lub Ona mogą się zwrócić, gdy coś zaczyna irytować lub niepokoić. Żaden związek nie powinien funkcjonować w próżni – niczym samotna wyspa odgrodzona od innych ludzi, którzy na początku mogą wydawać się niepotrzebni („Bo teraz mamy siebie i to nam wystarczy”). Takie podejście może powadzić do emocjonalnego uwikłania i poczucia, że gdyby tej drugiej osoby zabrakło, zawaliłby się cały świat.
Pozwalając na zachowania, które tak naprawdę nam się nie podobają, nie szanujemy swoich granic i ustawiamy je w innym miejscu, niż w rzeczywistości potrzebujemy. Warto pamiętać, że druga osoba nie posiada magicznej zdolności czytania w myślach. Każda Twoja decyzja i zgoda na określone zachowanie mówi partnerowi o tym, czego oczekujesz od życia. Udając, narażasz się na nieprzyjemności w kolejnych latach trwania związku. I szkodzisz sobie samemu.
Dlatego warto jest stosować się do zasady: „Nie udawaj, że lubisz coś czego nie cierpisz. Bo potem będziesz dostawał to z miłości”. Pani psycholog przytoczyła chłopaka, który bojąc się zrobić ukochanej przykrość, ze smakiem zjadał przygotowaną przez nią sałatkę z selera. Dopiero po 10. razie, gdy ona cieszyła się, że sałatka tak bardzo smakuje, przyznał, że jest uczulony na seler.
Kolejna zasada brzmi: „Odróżniaj konstruktywną krytykę od próby zawładnięcia sobą”. Słysząc negatywne słowa na swój temat z ust drugiej osoby, warto jest zadać sobie pytanie: z jaką intencją zostały one wypowiedziane? Czy po to, żeby pomóc mi stać się lepszą osobą? A może raczej po to, by wywrzeć nacisk i wziąć mnie pod kontrolę? Osobie, która czuje się gorsza, trudniej jest przeciwstawić się tej silniejszej. Krytyka zawsze powinna być wypowiadana z miłością.
Są też odmienne sytuacje. Ci, którzy boją się zranienia (na przykład po wcześniejszych nieudanych związkach) teraz stawiają bardzo wysokie wymagania. Pewna dziewczyna bez słowa wyjaśnienia zerwała kontakt z chłopakiem, z którym spotykała się od kilku tygodni. Wystarczył jeden nie do końca przyzwoity dowcip, który niefortunny zalotnik wysłał swojej wybrance.
Być może warto było porozmawiać o sytuacji i pozwolić chłopakowi wyjaśnić, jakie motywy kierowały nim, gdy wysyłał dowcip. Być może powodem była odmienna wrażliwość lub po prostu głupia decyzja. Jeżeli sytuacja zdarza się pierwszy raz, warto jest otwarcie porozmawiać z drugą osobą, zaznaczając, że zachowanie jest dla mnie nie do zaakceptowania. Ucieczka bez słowa wyjaśnienia nie jest dobrym wyjściem.
Warto jest również zadać pytanie, czy my sami nie przekraczamy granic drugiej osoby, wymagając od niej, by wpasowała się w nasze wymagania, czyli nie do końca była sobą. Odrębne zdanie nie jest objawem braku szacunku, a zmieniać możemy tylko siebie samego.
Co można zrobić, jeżeli w związku coś ewidentnie nie gra, a druga osoba wyraźnie przekracza granice, które możemy zaakceptować? Z pewnością nie warto usprawiedliwiać partnera, pozwalając mu, by nadal robił coś, na co się nie zgadzamy. Dobre chęci lub trudne dzieciństwo nie są wystarczającym powodem, żeby odebrać sobie szansę na szczęśliwy związek. Jeżeli po drugiej stronie nie istnieje wola zmiany, nie ma co się łudzić – później będzie już tylko gorzej. Przekonanie, że „na pewno zmieni się po ślubie” również należy włożyć między bajki. Takie, które mogą skończyć się bardzo nieszczęśliwie – zwłaszcza gdy już opadną różowe okulary.
Inną sytuacją, która powinna skłonić do zastanowienia się nad swoimi potrzebami, jest wchodzenie w nowe związku, w których powtarza się pewien schemat – dokładnie taki sam, jaki doprowadził do rozpadu poprzednich relacji. Niektóre dziewczyny wciąż trafiają na chłopaków, którzy mają bardziej lub mniej „delikatny” problem z alkoholem. Lub na takich, dla których związek jest okazją do bezpłatnej psychoterapii. Są chłopacy, którzy zostali oszukani przez kolejną dziewczynę. Widząc, że pewne sytuacje powtarzają się, warto porozmawiać z zaufaną osobą, księdzem lub specjalistą. Pod drugiej stronie szali znajduje się bowiem zbyt cenny skarb – nasze szczęście.
Jest jeszcze kwestia szacunku i prób „ugrania swego” mimo słownych deklaracji, że jest inaczej. Jeżeli wspólnie ustaliliście zasadę – na przykład dotyczącą granic kontaktu fizycznego, lecz drugiej osobie dość regularnie zdarza się ją łamać, warto jest asertywnie przerwać niezdrową sytuację.
Rozwiązaniem może być zawieszenie spotkań do czasu aż druga osoba naprawdę podejmie decyzję o zmianie. Innym skutecznym środkiem jest porzucenie wyłączności w randkowaniu. „Jeżeli ty nie szanujesz moich granic, nie mogę traktować cię jak swojego chłopaka / swojej dziewczyny i otwieram sobie drogę na poznawanie innych”. Być może wówczas drugiej osobie otworzą się oczy, bo nic tak nie mobilizuje jak uświadomienie sobie, człowiek nie jest czyjąś własnością i że może odejść.
Warto jest poznać dwie zasady, które mogą pomóc w rozeznaniu, czy relacja, którą rozpoczynasz, budowana jest na skale czy też może na piasku i czy ma szanse na przetrwanie.
Pierwsza zasada brzmi: Nie buduj związku z kimś, z kim nie byłbyś w stanie się zaprzyjaźnić. Jeżeli łączy Was tylko chemia i duży pociąg fizyczny, lecz trudno jest porozmawiać o tym, co jest dla Was ważne, natomiast wsparcia w trudnych sytuacjach musisz szukać u innych osób, to nie jest to związek z przyszłością.
Część związków rodzi się po długoletniej przyjaźni. Są to piękne relacje, bo dwie osoby już na starcie budują na silnym fundamencie, doskonale wiedząc, że mogą liczyć na wzajemne wsparcie w każdej sytuacji. Istnieje jednak pewna pułapka związana z tak zwanym zromantycyzowaniem przyjaźni. Czasami jedna z osób, sfrustrowana długim i bezowocnym poszukiwaniem drugiej połówki, zaczyna trochę na siłę szukać czegoś więcej w dotychczasowej przyjaźni. Podświadomym motywem jest tu na próba przerwania czasu samotności i lęk przed tym, że nikogo innego nie uda się już znaleźć.
Taka sytuacja może być trudna dla drugiego z pary przyjaciół, który nie wyobraża sobie zmiany charakteru relacji. Długoletnia przyjaźń może wówczas zostać poddana ciężkiej próbie. Inną, jeszcze gorszą możliwością, jest zgoda drugiej osoby na wejście w związek… którego motywem jest miłość własna. „Pochlebia mi, że tak atrakcyjna dziewczyna jest mną zainteresowana”. „Miło jest czuć czyjeś zainteresowanie” – tak można streścić bardziej lub mniej uświadomione powody takiej decyzji.
Druga z zasad budowania dobrego związku mówi: Nie wierz w to, że przeciwieństwa się przyciągają. Romantyczny mit szybko weryfikowany jest przez próbę czasu. Najdłuższy staż, który zazwyczaj osiągają małżeństwa zbudowane na takiej zasadzie, wynosi 10 lat. Z czego wynikają takie statystyki? Człowiek posiadający wady, z którymi zmaga się w szczególny sposób, może zacząć poszukiwać rekompensaty tego, czego sam nie posiada (a tak bardzo chciałby mieć). Szuka dopełnienia tam, gdzie sam posiada braki.
Na takiej właśnie zasadzie bałaganiarzowi może w szczególny sposób spodobać się uporządkowana i zorganizowana dziewczyna. Na poziomie świadomości bardzo imponuje mu jej pedantyzm… lecz podświadomie ma nadzieję, że wybranka pomoże mu uporządkować życie. Czyli wykona robotę, którą w rzeczywistości może zrobić tylko on sam. Jeżeli nie własnymi siłami, to z pomocą przyjaciół, dobrego spowiednika lub psychoterapeuty.
Związki budowane na zasadzie podświadomej rekompensaty braków szybko przeradzają się w uzależnienie emocjonalne. Osoba posiadająca wadę zaczyna mieć przeświadczenie, że bez drugiej połówki zawali się jej świat. Związek może zacząć przypominać relację między rodzicem a dorastającym nastolatkiem, a w którym rodzic staje się coraz bardziej zmęczony swoją rolą i postawą dziecka. Widać to zwłaszcza w kłótniach, które coraz bardziej przypominają międzypokoleniowe awantury.
„Ile chcesz mieć dzieci?” – pytał chłopak, który zastanawiał się, dlaczego wszystkie dziewczyny spławiają go już po pierwszej randce. Przekraczanie – zazwyczaj nieświadome – może zdarzyć się, kiedy próbujemy budować relację „na skróty” i nie chcemy tracić czasu na długie poznawanie drugiej osoby, by po miesiącu dowiedzieć się, że marzy ona o zupełnie innym modelu życia niż my.
Chcąc nie chcąc, musimy jednak zrozumieć, że tak stworzone zostały reguły budowania relacji. Poznawanie kogoś jest swoistą inwestycją czasu – nawet jeżeli „zegar biologiczny tyka”, a nasi rodzice, będąc w tym samym wieku co my teraz, mieli już dwoje dzieci. Potrzeba wielu rozmów i wspólnie spędzonych chwil, by „oswoić się” ze sobą nawzajem i dowiedzieć się, czy będziemy mogli stworzyć związek na całe życie. Zaufanie budowane jest z czasem, podobnie jak uczucie bliskości (nie bazujące wyłącznie na chemii). Osobiste pytania należy zadawać z dużym wyczuciem. I odwrotnie – warto dwa razy zastanowić się, zanim zdecydujemy się opowiedzieć o swoim trudnym dzieciństwie już na pierwszej randce. Lub na trzecim spotkaniu podarować wybrance pierścionek zaręczynowy.
Pomocnych może okazać się kilka pytań:
1. Czy ta relacja sprawia, że oboje wzrastamy i stajemy się lepszymi osobami?
2. Czy łączy nas wspólny system wartości
3. Czy ta relacja sprawia, że oboje wzrastamy i stajemy się lepszymi osobami?
4. Czy przybliża mnie do Boga?
5. Czy z czasem wybieram randki z osobami coraz bardziej wartościowymi, zgodnymi z tym kim jestem i szanującymi moje przekonania?
6. Jaka jest jej / jego rodzina? Jak wyglądał dom, w którym się wychowywał(a) i jakie schematy wniesie do naszego przyszłego domu? Czy w taki sposób chciał(a)bym kiedyś wychować dzieci?
7. Które sytuacje rodzą potencjalne konflikty? Jak sobie z nimi radzimy? Czy wytrzymamy ze sobą, żyjąc pod wspólnym dachem do późnej starości?
8. Czy jest między nami obustronny szacunek? Dobrym wskaźnikiem jest to, co mówię o drugiej osobie w gronie znajomych (nie chodzi tu o poufne rozmowy z przyjacielem). Czy chwalę ją, czy też może narzekam i krytykuję? Co ta osoba mówi o mnie?
Warto również pamiętać, że chodząc wyłącznie na randki, nie stwarzamy sobie dobrych warunków na wzajemne poznanie się. Znacznie więcej dowiemy się o sobie podczas wspólnego wyjazdu w góry lub kilku dni spędzonych na pielgrzymce. Dopiero w sytuacjach, w będzie miejsce nie tylko na ładny strój i miłe słowa, lecz również na zmęczenie i wspólne pokonywanie trudności, będzie można naprawdę poznać drugą osobę.