Posted by on 4 maja 2017

Na ostatnim spotkaniu o. Maciej Olszewski OFM przedstawił nam temat zapłodnienia, które odbywa się poza organizmem matki. Wokół stanowiska Kościoła w sprawie In Vitro toczą się liczne dyskusje, na ogół pełne trudnych emocji. To, jak bolesne może być niespełnione pragnienie dania życia, rozumieją tylko ci, którzy od miesięcy, a może od lat bezskutecznie starają się o potomstwo. Dlaczego zatem Kościół tak zdecydowanie sprzeciwia się metodzie, którą można by było uznać za osiągnięcie medycyny pozwalające na zrealizowanie marzenia, a wręcz powołania kobiety i mężczyzny? Istnieją dwa powody, dla których nie można uznać metody In Vitro za zgodnej z prawem moralnym, lub po prostu z ludzką wrażliwością.


Przymykając oko …

Pierwszym, najbardziej powszechnym argumentem, jest konieczność zapłodnienia poza organizmem kobiety minimum kilkunastu gamet, z których tylko od trzech do pięciu wprowadzanych jest do ciała matki. Pozostałe zarodki zostają zamrożone, lecz mogą pozostać w tym stanie maksymalnie przez 6 lat. Po tym czasie większość z nich ginie podczas rozmrożenia. Mówiąc o In Vitro, na ogół skupiamy się na zajściu w ciążę i szczęściu towarzyszącemu urodzeniu dziecka. To, co dzieje się z zarodkami, które okazują się zbędne, na ogół zostaje spowite zasłoną milczenia lub uznane za nieistotne. Bo cóż może równać się radości z przyjścia na świat długo wyczekiwanego maleństwa?.

Dopóki używamy słowa „gamety”, czy „embriony”, teoria wydaje się nie budzić większych pytań i wątpliwości. Lecz w świetle Prawa Boskiego zarodek jest już człowiekiem. Zapłodniona komórka, choć nie ma jeszcze wykształconych rączek, nóżek czy organów wewnętrznych, posiada kompletny zestaw chromosomów, czyli wszystkie geny, które determinują dalszy rozwój organizmu aż po samą śmierć. Czy można pominąć tak istotną kwestię, iż po każdej próbie zapłodnienia tworzone są ludzkie istnienia, które następnie ulegają zamrożeniu, a po jakimś czasie obumierają? 

Drugim z powodów, dla których Kościół nie popiera metody In Vitro, jest poszanowanie godności człowieka. Co kryje się za tym poważnym sformułowaniem? Patrząc z perspektywy wiary, zapłodnienie poza organizmem kobiety jest niejako zmuszeniem Pana Boga, by tchnął duszę w życie stworzone w warunkach laboratoryjnych. Sposób pozyskiwania nasienia od mężczyzny narusza jego godność, gdyż wymaga sztucznej stymulacji organizmu (np. poprzez kontakt z pornografią). Udokumentowane są przypadki, w których ojciec człowieka poczętego metodą In Vitro żył z poczuciem, że może być to nie jego dziecko. Kobieta natomiast poddawana jest silnej stymulacji hormonalnej (tzw. hiperstymulacji), która nie pozostaje bez wpływu na funkcjonowanie całego organizmu. Jak pokazały badania, przyjmowanie hormonów może (podkreślmy: może, lecz nie musi) zwiększć ryzyko zachorowania na niektóre rodzaje nowotworów. Wiele kobiet skarży się również na nudności, bóle głowy, uderzenia gorąca i uczucie silnego napięcia. Z powodu hormonalnej burzy wywołanej w organizmie wzrasta podatność na wahania nastrojów, a w skrajnych przypadkach nawet na wystąpienie zaburzeń psychicznych. Można zatem powiedzieć, że metoda In Vitro, pomimo spektakularnego celu, wymaga poważnej ingerencji w naturę i  funkcjonowanie ludzkiego organizmu.

Pojawia się zatem pytanie: czy cel może uświęcać środki? Na jak wiele spraw można „przymknąć oko” i jak daleko można ingerować w naturę oraz ludzkie życie, by zrealizować swoje wielkie pragnienie? Ktoś mógłby powiedzieć, że żadna metoda nie jest idealna. Lecz nawet najlepsze wino staje się niezdatne do spożycia, gdy dolejemy do niego choć kroplę trucizny.

 

„Czy Bóg o mnie zapomniał?”

Temat podejścia Kościoła do metody In Vitro może budzić wiele żalu, bólu i poczucia bycia niezrozumianym. Osoby bezskutecznie starające się o potomstwo stają przed bardzo trudną i bolesną decyzją. O tym, jak wiele niesie ona emocji i jak wielkiego wymaga poświęcenia, wiedzą tylko ci, którzy przeszli przez tą ciemną dolinę.

Warto spojrzeć jednak na tą sprawę z perspektywy Pana Boga, który przede wszystkim jest Miłością. To, jak misternie stworzył świat, człowieka i przyrodę, pokazuje też, że Bóg jest mądrością. Może warto zaufać Mu, że mimo tego, iż nie możemy zrealizować swojego wielkiego pragnienia, to wciąż zaproszeni jesteśmy do zrealizowania na tym świecie pięknego zadania? Może okazać się nim adopcja – czyli wybór drogi, która niesie za sobą znacznie więcej trudności niż urodzenie własnego dziecka. Lecz być może właśnie takie zadanie wyznaczył dla nas Pan Bóg.

Zaufanie nie jest łatwą sprawą, która przychodzi niczym pstryknięcie palcem. Buduje się je na miłości i osobistej relacji z Bogiem, której rozwój wymaga czasu. On na każdego z nas patrzy indywidualnie, wzrokiem pełnym miłości i pełnego zrozumienia. Dla każdego z nas „wymarzył” też sobie powołanie, które nie jest niczym innym, jak największym pragnieniem Pana Boga względem nas. Jest też „receptą” na życie, w którym poczujemy się najbardziej spełnieni i szczęśliwi. Czasami droga do jego odkrycia prowadzi przez frustrację, poczucie straty i zgodę na rezygnację z niektórych marzeń. Lecz po przejściu przez te trudności może okazać się, że znaleźliśmy się w takim momencie życia, w którym odkryjemy wielką radość i spełnienie, nawet jeżeli nadzieje zostały już dawno stracone.

Poniżej publikujemy link do artykułu w serwisie Deon.pl, będący świadectwem kobiety, która przez długi czas przeżywała osobistą tragedię pragnienia dziecka. Jest to szczere wyznanie: najpierw o bólu, trudnych emocjach i buncie na Pana Boga, a w końcu o Jego pełnej miłości i delikatnej odpowiedzi na cierpienie:

In Vitro

Posted in: Bez Kategorii
//