We fragmencie Ewangelii, który przerabialiśmy na spotkaniu biblijnym w miniony czwartek, Jezus przedstawia siebie jako pasterza a zarazem jako bramę – jedyną przez którą można wejść do Domu Ojca. Odczytując ten z pozoru prosty obraz, zostajemy zaproszeni do bliskiej, wręcz intymnej relacji z Bogiem.
Jezus uświadamia nam, że aby zostać zbawionym, trzeba nie tyle spotkać się ze Stwórcą, co ściśle się z Nim zjednoczyć. Aby dostać się do owczarni, nie wystarczy przejść obok bramy, lecz należy w nią wejść. Jak dwukrotnie podkreśla Jezus: „Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony”.
Do budowania bliskiej relacji z Bogiem potrzebna osobista i szczera modlitwa. Niezbędny do zbawienia jest również pokarm duszy – Eucharystia. Więź ze Stwórcą jest pełna indywidualizmu. Jezus każdego z nas woła po imieniu.
Motyw dobrego pasterza pojawia się także w innych miejscach Pisma Świętego. Jednym z nich jest 15. rozdział Ewangelii wg świętego Łukasza:
„Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła” (Łk 15, 4-6)
Warto zauważyć, że w tych pozornie prostych tekstach zawarty jest przynajmniej jeden paradoks. Zawód pasterza jest jednym z najstarszych, które wykonywano w Ziemi Świętej. Ludzie współcześni Jezusowi doskonale wiedzieli, że jeżeli owca odłączała się od stada, należało ją zabić. Inaczej mogła poprowadzić za sobą pozostałe zwierzęta, a wówczas straty w stadzie były by znacznie większe.